Podróż może się zacząć od wizji. Ona tworzy nastawienie.
Moje nastawienie wobec odwiedzin Rzymu było spokojne. Bez wielkiego apetytu doświadczeń.
Wylądowaliśmy 7 maja, a już w czwartek, drugiego dnia konklawe, Kościół Katolicki wybrał papieża Leona XIV. Idealny timing …
Smakowanie Włoch to doświadczanie zatrzymywania się. Nie tylko przy atrakcji turystycznej, ale to pauza nad zastanym otoczeniem. Dla mnie to wielowarstwowe święto doświadczeń. W ramach menu znajdziemy tu. Moc kolorów. Moc proporcji. Moc zapachów. Dalej. Eklektyzm stylów. Estetyką praktyczną i bezpretensjonalną modę. Tu widać także święto detali i dbałość o proporcje.
Wracając do poziomu duchowego. Jak dobrze jest posiedzieć sobie w pięknych kościołach. Schować się w zakamarkach, może mniej rozpoznawalnych, ale napełniających duszę chrześcijańską, rzymską naturą katolicyzmu. Czy przechadzać się śladami świętych niczym barbarzyńca w ogrodzie.
Ostatnie jest w sumie najważniejsze. Spotkanie z ludźmi. Mimo wyzwań językowych, wiele można wyczytać z mowy ciał. Z podwyższonego tempa gestów. Czy nawet ze spotkania rodaków, którzy w tym miejscu, nie chłoną tylko makaronu czy aperolu, ale stają się bardziej włoscy.
Bogu dzięki, mamy nowego Papieża. A Rzym zasypia i wstaje w swojej gwarnej rutynie.

Łukasz Zając, maj 2025



